zostać w tym budynku choćby chwilę dłużej, lecz nie mógł zostawić Mary
i Nancy na pastwę... - Niebezpieczeństwa - wyszeptał. Czuł z całą pewnością, że niczego sobie nie wymyślił, że wyobraźnia nie ma z tym nic wspólnego. Groziło im realne niebezpieczeństwo, ciemność gęstniała, coraz bardziej dotykalna, emanowała z niej czyjaś zła wola. Instynkt podpowiadał to Jeremy'emu bardzo wyraźnie, lecz rozum jeszcze próbował się bronić, twierdząc, że to tylko złudzenie optyczne, wpływ słabego światła świec. - Gdzie są ci wszyscy psychologowie, kiedy człowiek naprawdę ich potrzebuje? - spytał Jeremy, próbując zakpić z samego siebie. RS 39 Naraz ogarnęło go pragnienie, by się odwrócić, gdyż dałby głowę, że coś, ktoś idzie za nim, śledzi go, tropi, zabawia się nim. Jeremy czuł się jak gazela na sawannie, gdy uświadamia sobie, że za nią bezszelestnie skrada się lwica... Odwrócił się. Nikogo. Widać uległ mitowi Transylwanii, tu pewnie każdy spodziewał się nie wiadomo czego, stąd zresztą ten nieszczęsny bal wampirów, na którym zjawiło się kilku pomyleńców. Ale niektórzy z nich mogli okazać się prawdziwymi świrami, a tacy bywali groźni, więc może stąd to poczucie zagrożenia? Nie, chodziło o coś innego, Jeremy odniósł wrażenie, że ma do czynienia z czymś nieludzkim. Odwrócił się i ponownie spojrzał na ciągnące się w nieskończoność szeregi drzwi. To coś tam było. Zło. I śmiało się z niego. Wiedziało, że się bał, a jego strach sprawiał mu przewrotną przyjemność... Dość tego, musieli uciekać z tego miejsca. - Mary?! - krzyknął, nie przejmując się już, co sobie ktoś może o nim pomyśleć, ani co powiedzą dziewczyny, pragnące osiągnąć sukces jako dziennikarki. - Mary?! - krzyknął ponownie i otworzył pierwsze drzwi. To wszystko było aż nazbyt fascynujące, Mary czuła, że musi mieć oczy okrągłe jak spodki. Na co dzień starała się sprawiać wrażenie osoby bardzo swobodnej i światowej, lecz tutaj była niewinną owieczką w środku wielkiego lasu. Ale właśnie z tego mógł wyniknąć fantastyczny artykuł, gdyż ludzie najbardziej ze wszystkiego lubili czytać o przemocy i seksie, uwielbiali, gdy ich szokowano, zaś Mary w tym miejscu miała wszystkie ekscytujące tematy podane jak na tacy. RS 40 Uwodzenie, maski, zabawy w wampiry, a więc w dominację i uleganie dominacji, perwersyjny seks... Najpierw natknęła się na trójkąt, którego członkowie na początku nawet jej nie zauważyli, gdyż tak byli zajęci sobą, a potem zmysłowy głos zaproponował, by się przyłączyła. Spłonęła szkarłatnym rumieńcem, wymówiła się i poszła dalej. Za drugimi drzwiami natknęła się na pokój urządzony jak loch, na ścianach wisiały kajdany, na stole czekały gotowe do użycia pejcze. Starała się przyjrzeć temu wszystkiemu chłodnym dziennikarskim okiem, ale zrobiło jej się trochę nieprzyjemnie, więc wymknęła się z powrotem na korytarz. Scena w trzecim pokoju rozbawiła ją, gdyż znajdował się tam wysoki, bardzo muskularny mężczyzna w różowym damskim negliżu, podwiązkach i pantoflach na wysokim obcasie. Podziwiał swoje odbicie w lustrze, zaś Mary z trudem stłumiła śmiech, przeprosiła i wyszła. Dopiero gdy otworzyła drzwi czwartego pokoju, poczuła lęk.