- Bardzo krótko go znam.
- Miłość nie ma poczucia czasu. - Och, daj spokój, Cecile - zirytowała się Malinda. - Całowałaś się z nim? Malinda chwyciła nawilżacz. - Woda się skończyła. Zaraz wracam. - Tak czy nie? - Cecile przytrzymała ją za łokieć. - A jak tak, to co? — odparła zaczepnie Malinda. - Wiedziałam! - zapiszczała Cecile. - I jak było? Założę się, że nieźle. Nieźle? Według Malindy to zbyt łagodne określenie, ale przecież jej doświadczenie w sprawach męsko- -damskich było raczej ograniczone. Tak bardzo chciała się zwierzyć Cecile. Pocałunek. Jego dotyk. Jak ją to paraliżowało. Jak sama obecność tego człowieka pozbawiała ją tchu. Musiała o tym komuś powiedzieć. Komuś, kto pomoże jej zrozumieć uczucia, jakie wzbudzał w niej Jack. Nie była pewna, czy Cecile jest właśnie kimś takim. O, tak, Cecile na pewno miała doświadczenie. Młoda wdowa zmieniała mężczyzn jak rękawiczki. Miała także skłonności - kiedy okoliczności na to pozwalały - do kierowania życiem Malindy. Malinda spojrzała na kącik zabaw, gdzie mały JEDNA DLA PIĘCIU 85 Patryk z dużym przejęciem ustawiał i burzył wieże z klocków. Ależ podobny do ojca. Jej dłonie i żołądek zacisnęły się w mocny węzeł. Ten sam kolor włosów, ta sama silna szczęka, te same cienkie usta. Przed oczami stanęła jej dorosła wersja tych rysów. - Owszem, całowaliśmy się - wypaliła. -I, owszem, było cudownie. Cecile zdarzało się szanować czyjąś prywatność, ale w tej chwili nie miała na to ochoty. - A więc podoba ci się sposób, w jaki całuje, i głupio ci, że tak jest - mówiła wolno Cecile. - Tak - odparła zakłopotana Malinda i znów spojrzała na Patryka. - Co mam zrobić? - Masz znowu mu na to pozwolić. - Cecile z trudem udało się przytrzymać Malindę na miejscu. - I masz nie mieć żadnych wyrzutów sumienia - zagroziła. - Już za długo postępowałaś według zasad ciotki Hattie. Najpierw musisz nauczyć się odprężać - mówiła dalej przejęta swą rolą Cecile. - Oddechy brzuszne. Tak. Co najmniej dwa, a potem... - Oddechy brzuszne? - wykrzyknęła przerażona Malinda. - A cóż to takiego? - Takie głębokie oddechy. Spróbuj. Pod czujnym spojrzeniem Cecile Malinda, chcąc nie chcąc, spróbowała i poczuła się dziwnie. - Znakomicie. Czujesz się odprężona? - Nie, czuję się jak idiotka. - Malinda pokręciła głową i wstała. - Nic z tego nie będzie. Doceniam twoją pomoc, ale ja po prostu jestem inna. Nie potrafię się rozluźnić przy mężczyźnie.