ciepłych skarpet, w sam raz na spacery. Chodzenie po plaży
pomagało, nawet gdy nie było słońca. Patrzenie na ocean też pomagało. Czasem był szary, a czasem niebieski. Ale zawsze tam był, niewzruszony, majestatyczny bezmiar. Ataki furii zdarzały się coraz rzadziej, tak jak i napady potwornego, niemożliwego do opanowania płaczu. Milla była tak wymęczona, psychicznie i emocjonalnie, że wykonywała praktycznie tylko niezbędne czynności, funkcjonowała na podstawowym poziomie. Wolała nie myśleć, co by się z nią stało, gdyby Diaz jej tu nie przywiózł. Nie cierpiała tego uzależnienia od niego, ale może mężczyzna w ten sposób chciał odpokutować winę. Problem w tym, że jego działania nie powodowały żadnej zmiany w uczuciach Milli. W tej chwili nie była zdolna do zajmowania się dwiema sprawami naraz, a czas sprawy Diaza jeszcze nie nadszedł. Czasami wystawiała twarz do zimowego słońca, pozwalając skąpym promieniom gładzić swą skórę. Przetrwała. an43 429 - 28 - Milla wiedziała i czuła, że Diaz wciąż ją obserwuje. Wiedziała też, że on nigdy się nie poddaje, nigdy nie traci z oczu obranego celu. Cel ów pozostawał zagadką dla Milli, ale miała dziwną pewność, że sam Diaz doskonale wie, czego chce. To właśnie jej pragnął. Rozumiała to, ale nie mogła sobie wyobrazić, że znów będą razem. Przepaść, która powstała między nimi, była nie do przeskoczenia. Diaz zdradził ją w najgorszy i najboleśniejszy z możliwych sposobów, a zdolność przebaczania nie była najmocniejszą stroną Milli. Już dawno uznała, że żywienie urazy wcale nie jest takie straszne. Mogła to robić bardzo długo. Diaz nie troszczył się o nią z czystej dobroci serca. Opiekował się nią tak, jak wilk opiekuje się swoją ranną waderą. Odczuła to roszczenie, żądanie siebie, już za pierwszym razem, gdy się kochali. Diaz z własnej woli nie wyrzekłby się Milli. Wiedziała, że grozi jej ze strony Diaza niebezpieczeństwo. Wiedziała. Nie fizyczne, w ten sposób Diaz by jej nie skrzywdził. Ale uczuciowo i emocjonalnie mógł ją zniszczyć, a ona już żadnych nowych ciosów by nie zniosła. Wiedziała, że powinna zacząć przymierzać się do opuszczenia tego domku, który był świadkiem jej kompletnego załamania, a potem pierwszych oznak powrotu do normalności. Potrzebowali jej Poszukiwacze. Musiała coś robić, cokolwiek, byle tak nie wegetować. Musiała odkleić się od Diaza. Ale to wymagałoby jakiegoś starcia, postawienia sprawy na ostrzu noża, a an43 430 Milla zdecydowanie nie czuła się na siłach. Była tak potwornie zmęczona myśleniem, wyczerpana odczuwaniem. Wystarczająco wiele energii zabierało jej utrzymywanie się przy życiu. Pewnego dnia, gdy Diaza nie było, Millę naszła ochota, by zadzwonić do Poszukiwaczy, pogadać z Joann. Niestety, najwyraźniej zapomniała wyłączyć swoją komórkę po przyjeździe i teraz bateria była już zupełnie rozładowana. Chciała skorzystać z telefonu stacjonarnego, który stał w domku, ale okazało się, że można z niego