- Szeryfie...
Popatrzyła na niego zdecydowanie. On westchnął ciężko i powiedział: - Chyba mogę zadzwonić... Na twarzy Rainie znów pojawił się uroczy uśmiech. Szeryf Amity był mądrym człowiekiem, bo tym razem tylko mruknął i pokręcił głową. - Trzeba było od tego zacząć - powiedział. - Od czego? - Że była pani gliną. - Nikim ważnym. Dziwię się, że pan to wychwycił. - W tych sprawach jestem dobry - powiedział spokojnie. Ona uśmiechnęła się ponuro. - Tak, tego się obawiam. Society Hill, Filadelfia Bethie była zdenerwowana. Nie powinna tego robić. Lubiła swój samotniczy styl życia. Lubiła samotnie spędzać wieczory. Co ona sobie właś¬ ciwie myśli? I czy te klipsy pasują do sukienki? Może były zbyt ładne. Może sukienka była zbyt ładna. O Boże! Miała zacząć od nowa, a była już pięć minut spóźniona. Zmieniła małą czarną na zasłaniającą kolana czarną spódnicę i jaskrawoniebieską atłasową górę. Ale nie zmieniła pantofli na wysokim obcasie, takich z paskiem na pięcie. Była dumna ze swoich łydek i uważała, że nie zaszkodzi się nimi pochwalić. Bóg świadkiem, że w innych miejscach przybrała parę kilogramów, nie mówiąc już o tym, co grawitacja zrobiła z jej pupą. Starzała się całkiem ładnie, ale przed pierwszą randką od ponad dwóch lat czuła rozgoryczenie na myśl o tym, jak czas z nią postąpił. Klipsy. Które wziąć? Prędzej, Bethie, już prawie czas! Chwyciła pierwszą parę złotych, jaka się nawinęła, wmówiła sobie, że są idealne i skierowa¬ ła się do drzwi. Nie oczekiwała, że pójdzie na kolację z panem Shandlingiem. Poprzed¬ niego dnia wieczorem zaczęło się od kawy. Był poruszony tym, że ją zdener¬ wował, a ona była za bardzo zmieszana, żeby odmówić. Zabrał ją do jednej z kafejek na South Street, zafundował cappuccino i opowiadał takie historie, że wreszcie łzy na jej policzkach wyschły i zaczęła się uśmiechać. 46 Przestała tak często spoglądać na jego bok. Zaczęła słuchać jego słów. Opowieści o podróżach do Irlandii i Austrii, o nurkowaniu na rafie koralowej w Australii, okazyjnym kupnie drogocennych kamieni w Hongkongu. Miał ciepły niski głos, idealny do snucia opowieści. Kiedy już nie była pewna, czy jeden człowiek mógł dokonać tylu rzeczy, stwierdziła, że to właściwie nie ma znaczenia. Lubiła go słuchać. Lubiła obserwować, jak robią mu się zmarszczki w kącikach oczu za każdym razem, gdy się uśmiecha. Lubiła sposób, w jaki na nią patrzył -jakby jedynym celem jego życia było uszczęśliwienie jej. Zaprosił ją na kolację następnego wieczoru. Wahała się i wzbraniała, bo to wszystko toczyło się tak szybko, że sama nie wiedziała... Przyjechał do miasta na tydzień. Oczywiście, jedna kolacja nikomu nie mogła zaszkodzić. W końcu był wtorkowy wieczór, całkiem zwyczajny wtorkowy wieczór, a nie pełen napięcia wieczór piątkowy. Ostatecznie się zgodziła. On wybrał Zanzibar Blues, znany klub jazzowy i jedną z jej ulubionych restauracji. Obiecała mu, że tam się spotkają. Bethie miała pojęcie o randkach; czytała „Cosmopolitan". Na pierwszą randkę zawsze przyjeżdżaj sama, żebyś mogła wyjść w każdej chwili. Nie mów o sobie zbyt wiele, a zwłaszcza nie podawaj od razu adresu. Najpierw poznaj tego człowieka. Fakt, że mężczyzna jest porządnie ubrany i uroczy, nie oznacza jeszcze, że jest niegroźny. Wystarczyło spytać o to jej byłego