o sprawie prezentów świątecznych, bo uznał go za nadętego.
- Czym mogę panu służyć? - Pańska sekretarka poinformowała mnie, że źle się pan czuje. - To tylko wirus, nic poważnego. - Miło mi to słyszeć. Matthew domyślił się, że nie jest to czysty przypadek. - Czy to ma coś wspólnego z nieruchomością mojej żony i jakimś garażem? - Kaszlał przez chwilę, a potem przeszedł prosto do rzeczy: - Zaledwie dwie godziny temu rozmawiałem z moim księgowym, powinien mieć lepsze rozeznanie w tej sprawie. - Czy pan Munro wyjaśnił panu naturę problemu? - Nie. - Matthew rozkaszlał się znowu. - Nie chcę być niegrzeczny, ale czy to nie może zaczekać? - Odkładanie tej sprawy byłoby nieroztropne. 223 Matthew westchnął, wyciągnął z pudełka dużą chustkę i wytarł nos. - No dobrze. Więc o co właściwie chodzi? Prawnik wyjaśnił, że zgodnie z domysłami Matthew, Karolina odziedziczyła po Richardzie pewną nieruchomość. W jej skład wchodzi garaż, który najpierw Richard, a później Karolina komuś wynajmowali. - Po jej śmierci czynsz nadal płacono. - I to jest problem? - spytał Matthew. - Nie sam w sobie. Przynajmniej dopóki czynsz zasilał nieruchomość, tak jak dotychczas, gdyż garaż zadeklarowano jako jej część. - A tak nie jest? - Matthew marzył o kolejnej drzemce. - Widocznie nie. Chociaż dokonano tylko jednej wpłaty, obejmującej zgodnie z umową dwa lata. - I? - Matthew starał się być cierpliwym. Nastąpił moment ciszy. - Jestem pewien, że to tylko przeoczenie z pańskiej strony, panie Gardner. Za dużo pracy, obowiązków rodzinnych i tak dalej. Musi panu być teraz bardzo ciężko. - Nie rozumiem - oświadczył, chociaż czuł, że włos zaczyna mu się jeżyć. - Chce mi pan powiedzieć, że to ja otrzymałem czynsz za ten garaż? - Zdaje się, że tak. - Ale ja o niczym nie wiem! - Na czeku jest data dwudziestego piątego stycznia. Wystawiono go na nazwisko M.C. Gardner - to pełne inicjały pańskiej żony - i piątego lutego wpłacono na pański rachunek bankowy. - Prawnik znów zamilkł. - To chyba niemożliwe, żeby pan o tym zapomniał, chociaż skoro już był pan chory... Po niecałej godzinie Matthew zadzwonił do Jacka Crockera i opowiedział mu o wszystkim. - Sprawdziłem w banku. Te pieniądze naprawdę są na moim rachunku, a przynajmniej były, bardzo krótko, gdyż na razie jadę na debecie. Crocker przez chwilę analizował sytuację. - Pierwszy krok: obejrzeć dowód wpłaty. - Już go zażądałem. I wypisałem nowy czek na tę samą kwotę, żeby kancelaria adwokacka skierowała pieniądze tam, gdzie powinny trafić.